Świadomość kulinarna społeczeństwa wzrosła – w sklepach studiujemy etykietki w poszukiwaniu szkodliwych E-, a sieciowe fast-foody omijamy szerokim łukiem. Czy żywieniowe trendy Polaków wpłynęły na zmianę w branży gastronomicznej?
Gotować każdy może
Jeszcze kilka lat temu gotowanie na ekranie zarezerwowane było wyłącznie dla mistrzów kuchni i… celebrytów – aktorów, piosenkarzy, pań z okładek. Internet dał możliwość zaprezentowania, zarówno w formie pisanej, jak i video, możliwości każdego pasjonata-amatora. I tak zaczęły powstawać kulinarne blogi. Formy przeróżne: przepisy dla cukrzyków, wegetarian, wegan, miłośników kuchni azjatyckiej, tradycyjne, tylko z makaronu i wiele innych. W ślad podążyła telewizja, organizując kulinarne show, w których (na etapie castingów) zaprezentować mógł się każdy – czy to emerytowany marynarz, czy też młoda doktorantka. Patrząc na medal z drugiej strony, dzięki programom i blogerom oceniającym restauracje, dowiedzieliśmy się również, jakich standardów powinny trzymać się lokale gastronomiczne.
Posiłki spożywane świadomie
Gotowanie ze żmudnego obowiązku przekształciło się w hobby, którym można się pochwalić. Wciągnęło rzesze ludzi, interesujących się nie tylko biernym odtwarzaniem przepisów, lecz również filozofią przygotowywania potraw. Slow food to zapoczątkowany we Włoszech ruch, mający na celu promowanie świadomego jedzenia – najlepiej przyrządzanego samodzielnie od podstaw. W duchu slow food leży to, co stawiały na stołach nasze babcie – własnoręcznie wypiekane chleby, żury na domowym zakwasie, swojska śmietana i owocowe przetwory. Wszystko spożywane w spokoju, z namaszczeniem. Ruch stawia się w wyraźnej opozycji do kultury fast food’u, przetworzonej żywności, której celem jest szybkie zapełnienie głodnych brzuchów. Czy slow food może iść w parze z czasami, w których znakomitą część dnia pochłaniają zawodowe obowiązki i inne niż gotowanie przyjemności?
Fast food zmienia oblicze
Okazuje się, że branża gastronomiczna szybko podłapała panujące w społeczeństwie jedzeniowe mody. A tym, którzy nie mają czasu na długie czekanie w restauracji, proponuje połączenie stylów fast i slow. Ekoburgery ze świeżej, codziennie mielonej wołowiny, hot-dogi, w których parówki mają więcej niż 90% mięsa oraz pożywne falafele (wegetariański „wariant” kebaba, z kulkami ciecierzycy zamiast mięsa) to tylko kilka z licznych potraw, którymi wielbiciele fast food’ów cieszyć się mogą bez szkody dla zdrowia. Coraz więcej powstaje również restauracji, oferujących lekką i pożywną kuchnię azjatycką. Na przerwę w pracy można zamówić np. wyśmienite sushi lub lekkostrawny, gryczany makaron soba, który w Japonii nosi status fast food’u. „Powolnym” jedzeniem może być także pizza – przez włoskich naukowców okrzyknięta nieszkodliwą dla zdrowia. Ich badania wykazały, że regularne spożywanie ciasta z dodatkami zmniejsza ryzyko zawału o 38%. Sekret tkwi w umiarze.
Zdrowe jedzenie na wynos
Zamawianie jedzenia na wynos wcale nie musi kończyć się kanapowym zajadaniem tłustych hamburgerów i pizzy z podwójną porcją sera. Na dzień dzisiejszy w ofertach wielu restauracji specjalizujących się w jedzeniu na wynos, znajdziemy tradycyjne potrawy kuchni polskiej (idealnie współgrające z ideą slow food), regionalnej, tradycyjnej, wegetariańskiej i ekologicznej. Ekspert portalu Pyszne.pl – platformy zrzeszającej online ponad 2200 restauracji, które oferują jedzenie z dowozem, podkreśla – Dzięki konkurencji na rynku gastronomicznym, a także rosnącej świadomości klientów, restauracje i bistra modyfikują swoje menu, stawiając na potrawy z naturalnych składników, od początku do końca przygotowywane w swojej kuchni. By łatwiej przestawić się w tryb zdrowego odżywiania, warto zatem wykorzystać tę mnogość propozycji.