Oskarżeni: Krętek Borrelia – Kleszcz
Borelioza jest chorobą niebezpieczną i zdradliwą. I całkiem „nową”. Z historią odkrycia boreliozy wiąże się jej alternatywna nazwa – choroba z Lyme (borelioza z Lyme). W okolicach miejscowości Old Lyme, w stanie Connecticut w USA lekarze nie umieli dociec dlaczego znaczny procent mieszkańców latami cierpiał na dolegliwości stawowe, ustawiczne zmęczenie i szereg innych dolegliwości, których nie dawało się racjonalnie wytłumaczyć.
Jako oddzielna jednostka chorobowa o nieznanej przyczynie została opisana dopiero w 1977 roku przez lekarza… reumatologa. Upłynęło prawie 5 lat nim w 1982 zidentyfikowano tandem odpowiedzialny za chorobę prześladującą mieszkańców Lyme: drobnoustrój – wydłużoną i skręconą bakterię zwaną krętkiem i jej środek lokomocji – tzw. wektor, drobnego pajęczaka, żyjącego na liściach i w trawie – kleszcza (głównie rodzaju Ixodes).
Izolacji krętka z kleszcza dokonał naturalizowany Amerykanin Willy Burgdorfer. Świat medyczny uczcił odkrycie zagadkowej przyczyny choroby z Lyme, nadając nowo odkrytemu patogenowi nazwę Borrelia burgdorferi. Dziś znanych jest kilka innych gatunków rodzaju Borrelia odpowiedzialnych za boreliozę.
Obaj odkryci przez Burdgorfera sprawcy choroby z Lyme zasłużenie budzą fatalne skojarzenia. Na Borrelia burgdorferi, czyli spiralną bakterię gram-ujemną, spada ponure odium jej kuzyna – krętka bladego (Treponema pallidum), wywołującego kiłę, tak skutecznie komplikującego przez wieki problemy dynastyczne wielu rodów panujących w Europie.
Kleszcze budziły odruchowy strach nawet wtedy, gdy nie był znany ich udział w przenoszeniu szeregu chorób, zwanych dzisiaj chorobami odkleszczowymi. Budzi obrzydzenie ich zdolność do opijania się krwią ofiary: człowieka lub zwierząt i powiększania do monstrualnych rozmiarów z postaci prawie niewidocznej gołym okiem, zdolność do wkłuwania się w skórę ofiary tak skutecznie, że ich usunięcie jest możliwe często tylko po rozerwaniu i wreszcie umiejętność ścisłego przylegania do skóry podczas wędrówek po ciele ofiary, przed podjęciem decyzji: „Jemy tutaj”.
Amerykańscy producenci horrorów klasy B docenili przerażającą budowę i możliwości kleszczy i pozwolili ich gigantycznym mutantom zaatakować małe amerykańskie miasteczko – pędzące po chodnikach i dachach domów z klekotem swoich ośmiu nóg, kleszcze wielkości krabów, powodowały, że widzowie na wszelki wypadek podciągali nogi…
Prawdziwe „ludzkie” kleszcze, mimo że małe, a właściwie dlatego, że małe i niezauważalne, są równie niebezpieczne. Działają jak strzykawki: ssąc i tłocząc. Ubytek krwi, którą się żywią, nie jest dla ofiary niebezpieczny.
Prawdziwe zagrożenie stanowią drobnoustroje, które z wydzieliną kleszcza wędrują „odwrotną pocztą” do żywiciela, razem z substancjami hamującymi krzepnięcie krwi i znieczulającymi. Zanim mały na początku posiłku kleszcz stanie się zauważalny, a jego obecność zamanifestuje w miejscu wkłucia jako swędzące lub piekące zaczerwienie (ok. 2 dni), ofiara może otrzymać ładunek różnorodnych drobnoustrojów wystarczający by spowodować kilka różnych chorób.
W przypadku, gdy człowiek jest zakażony przez kleszcza krętkiem i innymi drobnoustrojami, może zapaść na boreliozę i jej odkleszczową koinfekcję. Choroba z Lyme jest często rozumiana szerzej jako borelioza przebiegająca z koinfekcjami: odkleszczowymi lub przeniesionymi inną drogą. Rozpoznanie chorób współistniejących jest klinicznie bardzo trudne.