Są młodzi, wykształceni, nierzadko atrakcyjni. Ale mimo to wciąż odczuwają ból istnienia. Dlaczego coraz więcej młodych ludzi cierpi na depresję?
Po tym jak świat obiegła wiadomość o śmierci Robina Wiliamsa wiele osób nie mogło uwierzyć, iż popełnił on samobójstwo. Niestety aktor od lat zmagał się z depresją, która wciąż jest tematem tabu. Na naszej rodzimej scenie do choroby przyznała się Justyna Kowalczyk, co również zdziwiło fanów. Jak to bowiem jest, że ludzie wydający się z pozoru pogodni i pełni życia, od środka czują się wypaleni? Niestety, jak można to zauważyć, depresja dotyczy bardzo często osób silnych psychicznie, charakteryzujących się introwertyzmem.
Mimo że takie wyznania, jakiego dokonała nasza najlepsza narciarka wpływają na dostrzeżenie problemu, depresja nie jest jedynie chorobą ludzi sławnych, którzy mogą czuć się przeciążeni popularnością. Tymczasem okazuje się, że choroba dotyka coraz częściej ludzi młodych.
Wedle badań z 2013 roku niemal 24% ludzi przed 18 rokiem życia doświadcza przynajmniej jednego epizodu depresyjnego. Jednak z depresją zmaga się też duży odsetek ludzi pracujących ok. 30-tki. Wedle danych zaprezentowanych w „Rzeczpospolitej” okazuje się, iż liczba zaburzeń emocjonalnych wzrosła 10-krotnie w ciągu 20 lat.
Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy? Okazuje się, że młodzi nie mają łatwo. Owszem, zdobyli wykształcenie, za które nierzadko musieli sporo zapłacić. Mimo to dyplom wcale nie dał im gwarancji pracy, tak jak myśleli idąc na studia.
Jeżeli zaś już mają pracę, to zazwyczaj niezgodną z ich wcześniejszymi marzeniami lub po prostu drżą na każdym kroku o to, by jej nie stracić. Ponadto wszelkie kredyty czy inne obciążenia finansowe nie działają na korzyść zdrowotną Polaków.
Na następnej stronie o depresji uczniów