Artyści w okresie PRL-u byli podporządkowani cenzurze, a jeszcze częściej dobrej lub złej woli cenzora. Osoba na tym stanowisku miała pilnować, aby przesłanie danego dzieła nie było sprzeczne z ideałami państwa socjalistycznego. Bano się zbytniej swobody społecznej. Przeciętny odbiorca sztuki miał być na tyle daleko od innych ideologii, aby nawet nie zaświtała mu w głowie myśl o walce z władzą- na jakimkolwiek polu.
Wydawać by się więc mogło, że żadne dzieło, które później będzie uznane za ponadczasowe, nie pojawi się w tym okresie w naszym kraju. Jednak po wielu latach można dostrzec zupełnie coś innego. Być może trudności, jakie wtedy stawały na drodze artystom, tylko wpłynęły na korzyść ich sztuce.
Trafiony zatopiony
Dzieło „Nóż w wodzie” Romana Polańskiego było pierwszym, które otworzyło drogę polskim twórcom do kina uniwersalnego. Bo ileż w końcu można mówić o wojnie? Nawet Andrzej Munk, który tworzył bardzo specyficzne, przewrotne, obdarzone ogromnym poczuciem humoru filmy („Eroica”, „Zezowate szczęście”), nie potrafił odciąć się od tego tematu. Oczywiście należy żywić pełen szacunek do takich twórców jak Andrzej Wajda, Jerzy Kawalerowicz, czy Kazimierz Kutz, ale to Roman Polański skierował naszą kinematografię na inne tory.
Zmiany, zmiany, zmiany..
Wśród badaczy polskiego kina wciąż trwa spór o właściwe zakończenie Polskiej Szkoły Filmowej. W roku 1957 pojawia się „Zimowy zmierzch” Lenartowicza, w 1959 „Pociąg” Kutza. W 1960 roku nawet Wajda kręci coś zupełnie innego niż dotąd- „Niewinnych czarodziejów”, w którym zresztą jednego z bohaterów gra Roman Polański. I to właśnie pełnometrażowy debiut z 1962 roku, znanego dotychczas głównie z wcieleń aktorskich- Polańskiego, uważa się powszechnie za zakończenie nurtu Polskiej Szkoły filmowej. Odcina się on całkowicie od dyskusji na temat wojny. A osobiście odcina się od gomułkowskiej cenzury, która bezdusznie kpi z jego filmu. Jak możemy przeczytać w książce Johna Parkera „Polański”:
„Najbardziej niespodziewane uderzenie nastąpiło ze strony samego kierownictwa partii. Gomułka oficjalnie zaatakował Polańskiego i jego film na XIII plenum PZPR, jako „przedstawiający sposób myślenia, dla którego nie może być miejsca w świecie komunistycznym”. W ten sam sposób Gomułka potępił inny „dysydencki” film: „Niewinnych czarodziejów” Wajdy. Bijąc pięścią w pulpit stwierdził, że dla takich filmów nie ma miejsca w polskich kinach i że obaj reżyserzy ukazali jedynie egoistyczne widzenie sztuki, skupiając się na jednostce, a nie na problemach społecznych i w ten sposób pogwałcili socjalistyczne pryncypia.”
Jednak z biegiem lat widzimy, że w żaden sposób nie zaszkodziło to Polańskiemu, który nie chciał być kojarzony z komunizmem, cenzurą, ani nie miał zamiaru stosować się do żadnych ograniczeń w sztuce. Wielu twórców tego okresu musiało pożegnać się z krajem ojczystym, jako miejscem gdzie nie ma szans rozwoju. Na przykład twórca legendarnej trylogii („Rysopis”, „Walkower”, „Bariera”) Jerzy Skolimowski musiał wyjechać do Anglii. Wcześniej jednak to właśnie Polański rusza na zachód i od 1975 roku ma obywatelstwo francuskie.
Powiew zachodu
„Nóż w wodzie” w niczym nie przypomina filmów kręconych w ówczesnej Polsce. Główni bohaterowie- Andrzej (Leon Niemczyk) i Krystyna (Jolanta Umecka) jeżdżą nowym samochodem, mają jacht na jednym z Mazurskich jezior, spędzają wolny czas na podróżowaniu. Przypomina to raczej zachodnią rzeczywistość, a nie szary, smutny obraz PRL-u. Także muzyka nadaje filmowi nową jakość.
Przekonujemy się nagle, że istnieje coś takiego jak polski jazz, a Krzysztof Komeda staje się jego swoistym symbolem. (Później Polański współpracuje z Komedą właściwie do jego śmierci, jego ostatnim filmem jest w 1968 roku Dziecko Rosemary właśnie Polańskiego ze słynną „Kołysanką” jako motywem przewodnim). Muzyka w filmie jest niezwykła, a nastrój który tworzy jest niewątpliwie jednym z kluczowych elementów sukcesu całej produkcji.
Na kolejnej stronie więcej o „Nożu w wodzie” i Romanie Polańskim!