Wiosna, wiosna… Najpiękniejsza pora roku. Nie tylko dlatego, że przyroda budzi się do życia i zachwyca swym pięknem, ale i tez dlatego, że i ja sama wybudzam się z zimowego letargu i mam tyle energii co porządna bomba atomowa.
W ofercie sklepu Westwing jest cała masa przecudnych, wiosennych przedmiotów, które podkreślają nadejście tej najbardziej optymistycznej pory roku, ale wybrała te trzy, które z chęcią znalazłabym w swoim domu.
1. Bukiet sztucznych peonii
Moja mama jest zapaloną ogrodniczką i zawsze podkreśla, że sztuczne kwiaty nigdy nie dorównają pięknem tym żywym, ale tym razem się z nią nie zgodzę. Piękny, wiosenny bukiet uroczo różowych peonii cieszy oko, bo do złudzenia przypomina najlepsze okazy z ogrodu mamy. I nie więdnie! ;)
2. Szufladnik
Jak ja kocham takie meble! Szufladnik to mebel z gatunku niezbędnych. Niesamowicie elegancki, subtelny i kobiecy, a także gotowy pomieścić wszelkie skarby domostwa. Musze się tu przyznać, że cierpię na jedną z niegroźnych chorób, polegającą na tym, że z uporem maniaka kolekcjonuję przeróżne pamiątki z wycieczek. Figurki, biżuterię, kartki, muszelki, miniaturki budynków, a nawet zostawiam sobie na pamiątkę pocztówki czy też bilety z koncertów. Wiem, że to w zasadzie nie są niezbędne do życia przedmioty, jednak lubię od czasu do czasu wziąć je do ręki i powspominać. Taki szufladnik wykorzystałabym z radością do trzymania moich wakacyjnych pamiątek. Na zewnątrz wyglądałby perfekcyjnie, a w środku kryłby mój „wspomieniowy śmietniczek”.
3. Zestaw dwóch poduszek „Blue Mevo I”
Jestem mieszkanką północnej Polski. W dodatku taką, która zza oknem ma widok na Zalew Wiślany, a do samej plaży kilkaset metrów. Ja muszę kochać wszelkie morsko-wodne klimaty! I kocham! :) Uwielbiam połączenie bieli i granatu, bo to wybitnie eleganckie kolory, które w zestawie dodają mieszkaniu niezwykłej klasy. Jestem też kobietą, która musi dekorować sypialnię dziesiątkami maleńkich poduszeczek, które poza swoją rolą upiększaczy, czasem przydają się podczas relaksu z książką.
Z jakim kolorem kojarzy mi się wiosna. Z zielonym oczywiście! Co ciekawe, kiedyś był to kolor, który pomijałam we wszelkich stylizacjach siebie i mieszkania. Wydawało mi się, że mnie nie pasuje, a mieszkaniu nadaje dziwnie ciężkiego wyglądu. Z czasem zmieniłam zdanie i kiedy pisze te słowa patrzę na soczyście zielone ściany swojej sypialni (w kolorze „Jungle fever”). Zielony jest optymistyczny, dodający energii i jakiejś siły wewnętrznej. I pasuje naprawdę każdemu – wystarczy znaleźć odpowiedni jego odcień.
Gram w zielone :)