Nad pewną zawiłą rzeką,
Całkiem blisko, niedaleko,
Leży miasto króla Kraka,
Wchodzi się doń przez Barbakan.
Brukowane ma uliczki,
Wokół stare kamieniczki,
Czasem słychać tętent koni,
Kiedy bryczki ciągną po nich.
Dech zapiera Główny Rynek,
Słychać granie katarynek.
W centrum placu Sukiennice
Dumnie prężą okiennice.
Obok kościół z wieżyczkami
Nierównymi – sprawdźcie sami!
Co godzinę z jednej wieży
Wytrąbiony hejnał bieży.
Nagle strzałą ugodzony
Milknie – w świata cztery strony.
Gaśnie dla upamiętnienia,
Łykam nagłą łzę wzruszenia.
W słońcu kąpią się gołębie,
Każdy chce choć po otrębie,
Gdy poderwą się do lotu,
Wokół szaro od trzepotu.
Lata temu na Wawelu,
Panowało władców wielu.
Dzisiaj leży w kryptach małych
Polskich królów poczet cały.
W jamie pod wawelskim wzgórzem
Mieszkał potwór w smoczej skórze.
Dziś spokojne są barany,
Bo smok pomnik ma blaszany.
Kraków inne ma oblicze,
Kiedy zboczyć pięć uliczek.
Dojdzie się do Kazimierza,
Tu czas wolniej się odmierza.
Tu w powietrzu czuć historię,
Polskich Żydów alegorię.
Na cmentarzu zegar staje,
Respekt budzą ich zwyczaje…
Kraków miastem jest magicznym.
Moim miastem. Miejscem ślicznym.
Bardzo bliskim sercu memu
W magii tej rozkochanemu.
Nad pewną zawiłą rzeką,
Całkiem blisko, niedaleko…