MÓJ WYBÓR
kosmetyczny :)
Mając możliwość stworzenia autorskiego pudełka z kosmetykami, wybrałabym oczywiście te, bez których nie wyobrażam sobie życia – czyli moje HITY.
Róż do policzków Celia (do pudełka wybrałabym odcień 4) – kosmetyk idealny za 7zł. Nakładam go tylko na wystające partie policzków i zawsze stanowi zwieńczenie mojego makijażu. Dodaje zdrowego, zalotnego wyglądu, sprawia, że makijaż nie jest „płaski”, ożywia i rozpromienia. Wystarczą dwa muśnięcia pędzlem, a zmiana jest ogromna i natychmiastowa.
Maseczka do włosów Kallos Banana – uczta dla nosa, zbawienie dla włosów. Niedroga, ogromna, wydajna, a przy tym poprawia kondycję czupryny i obłędnie pachnie. Mając litr kosmetyku do dyspozycji, stwierdziłam, że przy normalnym użytkowaniu nie zużyję go za rok, wobec czego zaczęłam maseczką zabezpieczać końcówki włosów przed użyciem szamponu. Efekt? Włosy widocznie gładsze, zmiękczone i miłe w dotyku. Nałożona pod czepek działa cuda!
Woda perfumowana Alexander McQueen „My Queen” – zapachu reklamować nie trzeba, albo się go pokocha, albo znienawidzi. Mnie ten tajemniczy aromat skradł serce od pierwszego powąchania. Ciepły, zmysłowy, otulający i bardzo seksowny. Na każdym rozwija się inaczej (przyjaciółka wąchając je w perfumerii, zastanawiała się czemu przypadł mi do gustu… zrozumiała i zachwyciła się gdy powąchała go na mnie) – dlatego w pudełku umieściłabym miniaturkę do wypróbowania.
Kolastyna Brązujący balsam do ciała – kosmetyk, który szczególnie zimą jest niezastąpiony. Nadaje skórze zdrowy, lekko opalony, złocisty odcień, przedłuża opaleniznę, nawilża i nie pozostawia plam jak samoopalacz. Cena jest przystępna, a balsam w stu procentach spełnia swoją rolę. Kosmetyk idealny – moje must have.
Sephora Mineralny podkład kompaktowy to moje ostatnie odkrycie i już wiem, że na stałe zagości w kosmetyczce. Sprawdza się wspaniale, wyrównuje koloryt, kryje niedoskonałości, daje naturalne matowe wykończenie, nie zapycha i jest stworzony do szybkich poprawek makijażu w trakcie dnia. Przydaje się szczególnie latem, kiedy nie mamy chęci katować cery ciężkimi podkładami. Szkoda, że tak szybko się kończy ;)