Uwielbiam radosne i zielone Święta Wielkanocne. Szkoda, że w tym roku raczej możemy tylko pomarzyć o pięknej wiosennej pogodzie. I choć nie wyobrażam sobie spędzania Bożego Narodzenia poza domem, to na Wielkanoc chętnie wyskoczyłam tylko z mężem na małą wycieczkę. Na przykład do Rzymu. Sami rzymianie mają nawet takie powiedzenie, że „Boże Narodzenie z rodziną, Wielkanoc z jaką chcesz gminą”. Myślę, że moja rodzina jakoś wybaczyła by nam naszą nieobecność przy wielkanocnym śniadaniu.
TravelBird ma w swojej ofercie interesującą wycieczkę do Wiecznego Miasta
http://travelbird.pl/citytrip/rzym//
Wielkanoc w Rzymie jest moim zdaniem bardzo ciekawym pomysłem, bo można być w samym centrum najważniejszych obrzędów w kościele katolickim. Dodatkowo zwiedzamy miasto wiosną, kiedy nie jest jeszcze gorąco, a turystów nie ma zbyt wielu. Cudownie byłoby wybrać się na spacer po ulicach Awentynu i Zatybrza, które podobno przyciąga atmosferą ludowego Rzymu, a Awentyn surowością świątyń i bogatych willi.
Wielki Tydzień i Wielkanoc to jedna z najlepszych okazji, żeby zobaczyć papieża Franciszka. Najlepszymi momentami byłaby chyba droga krzyżowa w Koloseum i msza wielkanocna na Placu św. Piotra, gdzie usłyszelibyśmy na żywo orędzie ”Urbi et orbi”. Przy okazji moglibyśmy podziwiać imponującą Bazylikę św. Piotra. Co ciekawe i bardzo kuszące, większość muzeów państwowych, w tym Koloseum, Termy Karakalli oraz wykopaliska w Antycznej Ostii, są otwarte w oba świąteczne dni, a wstęp jest… darmowy!
Poniedziałek wielkanocny, czyli mała pascha (pasquetta) to w Rzymie dzień tradycyjnego Pikniku na Zielonej Trawce. Rodziny oblegają parki w Wiecznym Mieście, spędzając czas na relaksie i grillowaniu. Na szczęście w Rzymie jest dużo parków, więc mam nadzieję, że i dla nas starczyłoby miejsca, żeby zorganizować sobie mały piknik. Czytałam, że szczególnie interesujący jest park Parco degli Acquedotti, gdzie można przy okazji zobaczyć starożytne akwedukty.
Jeśli starczyłoby czasu, bardzo chciałabym przejść się Mostem Aniołów, zwiedzić Zamek św. Anioła i inne zabytki, które znam z książki „Anioły i Demony” Dana Browna. Marzę też o tym, żeby wrzucić grosik do Fontanny di Trevi i po prostu pooddychać włoskim powietrzem.