K: A jak to jest u ciebie z facetami? W „Złym Człowieku” najpiękniejszy opis miłości to właśnie miłość homoseksualna.
J: Koniec łatwych pytań? (śmiech) Ten wątek był dla mnie bardzo ważny, bo sądzę, że zinstytucjonalizowana pomoc dla mniejszości seksualnych bywa dla nich często krzywdząca. Uważam, że wiele debat i działań idzie w bardzo złym kierunku i wypowiadane są bardzo agresywnym językiem.
K: Możesz podać przykłady?
J: Myślę, że siedliskiem absurdu jest tzw. „język gender”. Pewna mniejszość uznaje, że właściwsze jest mówienie „psycholożka” niż „pani psycholog”, więc dochodzi do wniosku, że trzeba uratować nieświadomą większość i tę „psycholożkę” im narzucić.
Przeglądałem jakiś czas temu badania prowadzone przez kolegę, które dotyczyły czegoś zupełnie innego, ale w jednej z rubryk należało wpisać nazwę wykonywanego zawodu i niemal wszystkie panie wpisywały zawody w rodzaju męskim, było kilka wyjątków typu krawcowa. Moim zdaniem nie wynika z tego, że trzeba poszerzyć działania przekonujące kobiety saperów do nazywania się „saperkami”, mimo że nazwa ta przyjęła się do określenia pewnego rodzaju łopaty, oznacza to, że problem jest peryferyczny.
K: Istnieją też neutralne sformułowania…
J: Masz na myśli te rozpoczynające się od „osoba”?
K: Tak, to chyba najbardziej neutralne, np. osoba homoseksualna czy osoba sprzątająca.
J: Według mnie słowo „osoba” jest rodzaju żeńskiego, więc skoro mamy walczyć o równouprawnienie, a nie o odbieranie innym i dawanie drugim, to może niech funkcjonuje równolegle słowo „osób”. Czemu nie mogę być osobem, postaciem albo ofiarem, skoro może być ministra? W moim odczuciu to nie są realne problemy. Problemem było dla mnie, gdy zapisywałem syna do przedszkola i urzędnicy nie wpadli na pomysł stworzenia odpowiedniego formularza dla samotnego ojca, choć funkcjonuje formularz dla samotnych matek. To jest pole, gdzie walka o równouprawnienie płci służy czemuś konkretnemu.
K: Ale mimo wszystko uważasz się za osobę tolerancyjną?
J: Jak najbardziej, tyle że szczytem tolerancji jest według mnie stworzenie takich warunków życiowych dla wszelkiego rodzaju mniejszości, by móc się nimi kompletnie nie przejmować, jak byle przechodniem. Nie wyobrażam sobie piękniejszego momentu w historii ludzkości, niż dzień, w którym będę mógł powiedzieć: „hetero, lgbt, katolik, muzułmanin, ateista – mam was wszystkich gdzieś i nie muszę się przejmować, że przez moją obojętność spotka was jakaś krzywda”. Wiem, że to brzmi trochę jak puste gadanie modelek o położeniu kresu wszystkim wojnom, ale tak właśnie widzę tolerancję.
K: Jesteś za związkami partnerskimi?
J: Tak. Podziwiam ludzi, którzy są na tyle szaleni, by się żenić czy wychodzić za mąż bez względu na płeć.
K: A adopcje w rodzinach homoseksualnych?
J: To jest znacznie trudniejsza kwestia. Nie mam wątpliwości, że rodzice homoseksualni mogą doskonale zaspakajać potrzeby swoich dzieci, czytałem nawet, że Jodie Foster i Rene Russo wychowywane były przez dwie matki, a ojciec Roberta DeNiro całe życie ukrywał swoją orientację. Nie można jednak wyjąć wychowania z jego społecznego kontekstu. Takie dziecko mogłoby mieć najcudowniejszy dom na świecie, ale w szkole nie miałoby życia. Ja musiałem bić się przez noszenie długich włosów, myślę, że dziecko wychowywane przez dwóch tatusiów miałoby jeszcze trudniej.
K: Znając treść „Złego człowieka” i twoje dotychczasowe odpowiedzi, mogę chyba śmiało wykreślić pytanie o twoje poglądy religijne…
J: Nie jestem ateistą, bo pewnie tak pomyślałaś (śmiech). Jestem agnostykiem.
K: Czyli jest szansa, że coś zmieni twoje spojrzenie na religię?
J: Nie. To znaczy, nie należę do ludzi, którzy za wszelką cenę bronią swoich poglądów, nawet jeśli przedstawia się im sensowne kontrargumenty, ale agnostycyzm to pogląd równie stabilny, co ateizm czy teizm. Po prostu permanentnie nie mam pojęcia, czy jakiś bóg istnieje i nie sądzę, bym mógł się dowiedzieć.
Ja wiem, że ateiści mają na to gotową odpowiedź: „Na tej samej zasadzie nie wiadomo, czy istnieją krasnoludki”. I rzeczywiście nie wiadomo, bo wszystko zależy od definicji pojęć. Jeśli krasnoludek to bardzo niski człowiek, znam ich przynajmniej kilku. Jeśli musi mieć szpiczastą czapeczkę i brodę to może jednego, ale jeśli musi też mieszkać w lesie to niestety nie widziałem nigdy krasnoludka. Tak samo może być z bogiem. Nie wierzę w prawdziwość którejkolwiek z ziemskich religii, ale może istnieje jakaś inna jego wersja.
K: Jesteś złym człowiekiem?
J: Nie wiem, naprawdę nie wiem (śmiech), ale tytuł książki można różnie rozumieć – może chodzić o człowieka złego do szpiku kości albo o człowieka rozzłoszczonego. Bardzo mi się spodobał jeden z komentarzy dotyczących mojej książki, był to cytat z Hulka: „Zdradzę ci moją tajemnicę – zawsze jestem zły”. Hulk to moja ulubiona komiksowa postać, w pewnym sensie pojawia się zresztą w książce, i sądzę, że bohater „Złego człowieka” to trochę taki Hulk, ale bez supermocy.
K: Bardzo dziękuję za wywiad.
J: A ja dziękuję za brak pytań dotyczących trójmiejskiej kultury, ulżyło mi (śmiech).