Czyli ma Pani pewien „margines błędu”?
Wszystko zależy od tego, czy ktoś się angażuje. Przy dużym wysiłku zdarza się, że „drzazgi lecą”. Czasem sama popełniam błąd w natłoku obowiązków, a później się zastanawiam, jak to się mogło stać?
Uważam jednak, że gdy już zdarzy się komuś popełnić błąd i go zauważy, to najważniejsze jest, żeby tego nie taił. Trzeba szybko wyprostować sprawy, by nie rzutowały na efekty kolejnych działań. Błędy zdarzają się najczęściej tym, którzy najwięcej pracują.
Cenię ludzi, którzy do wyznaczonych im zadań chcą dołożyć własną cząstkę. Mają potrzebę rozwoju i wspólnego działania. Uważam, że kiedy będziemy wspólnie się wspierać, komunikować i działać, osiągniemy więcej niż w pojedynkę. Jednostki wybitne i tak zostaną dostrzeżone, ale moim zdaniem będą lepiej postrzegane, gdy potrafią współdziałać.
A przyszło to do Pani z doświadczeniem, czy miała Pani takie podejście od zawsze?
Myślę, że kształtowałam siebie przez całe życie. Począwszy od najmłodszych lat. Zawsze lubiłam pomagać innym i angażować się w przeróżne działania. W pewnym momencie zauważyłam, że jakoś tak się dzieje, że jestem liderem w tych poczynaniach. To wychodziło naturalnie. Nie wytrzymuję bezczynnego oczekiwania, aż ktoś się czymś zajmie. Sama podejmowałam wyzwania i pociągałam za sobą innych.
W takim razie jak stworzyć zgrany zespół ludzi? Są osoby całkowicie sobie obce i nagle dzieje się coś, że udaje się ich połączyć.
Staram się obserwować ludzi i dostrzegać, czy pracownik czerpie satysfakcję z tego, co robi, czy też po prostu się męczy. Gdy się wnikliwiej ludziom przygląda, można to zauważyć. Często nie mając wyboru, przyjmują ofertę, aby tylko mieć zatrudnienie. Ukrywają prawdziwe ja, a przecież, gdy robimy coś z tak zwanego musu, to nigdy nie osiągniemy sukcesu.
Kiedy dostrzegam, że ktoś ma jakiś problem staram się doprowadzić do rozmowy. Uważam, że szczera rozmowa z pracownikiem, pozwala dobrze się wzajemnie zrozumieć. Moim celem jest pomóc pracownikowi, żeby odnalazł się w tym, co robi. Takie szczere rozmowy bardzo dużo dają. Nie obawiam się przyjmowania problemów. Uważam, że jestem od tego, aby starać się wszelkie trudności rozwiązywać.
Pracownicy nie boją się tego?
Zawsze podkreślam, że musimy się wzajemnie wspierać. Chodzi o to, żeby praca była jak najlepiej wykonana, a nie o to, żeby się nawzajem gnębić i żeby mieć do siebie bezsensowne żale. To powoduje frustracje i zniechęcenie. Atmosfera w pracy jest według mnie bardzo ważna. Kiedy przychodzimy do pracy, której nie znosimy, przebywamy z ludźmi, których nie tolerujemy, męczymy się i trudno skupić się na pracy. To wszystko przenosi się na nasze życie prywatne. Mamy pretensje do całego świata, stajemy się nieuprzejmi dla innych. A przecież będąc antypatycznym dla innych, nie możemy się spodziewać, że inni będą mili dla nas.
Na kolejnej stronie przeczytaj ciąg dalszy wywiadu!