Ziaja to jedna z tych polskich marek, która podbiła moje serce już wiele lat temu. Gdy byłam dorastającą nastolatką, która dopiero zaczyna przygodę z kosmetykami, to właśnie Ziaja wprowadzała mnie w świat kobiecego piękna. Pamiętam, że moim pierwszym, samodzielnie zakupionym (i wybranym) kosmetykiem Ziai był krem ogórkowy. Trudno uwierzyć, że po tylu latach ja nadal po niego sięgam z wielką przyjemnością.
Mój wymarzony zestaw Ziai zajął by tu tyle miejsca, że zabrakło by chyba cierpliwości czytającemu, by to wszystko przejrzeć. ;) Kocham kosmetyki marki, bo są skuteczne i tanie. No i polskie, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Polacy nie gęsi i swoje kosmetyki mają. :)
Wybrałam te kosmetyki, które podbiły moje serce tak mocno, że nie wyobrażam sobie, że mogłyby zniknąć z kosmetycznego świata.
Zestaw marzeń Marty G.
Numer 1 – Rebulid Reduktor Cellulitu serum drenujące
Skórka pomarańczowa – dwa słowa, które wywołują u kobiet jeszcze jedną skórkę – gęsią. Walczymy z cellulitem miesiącami, ćwiczymy, jesteśmy na dietach. A ten czasem jest tak uparty, że dzielnie trzyma się ud i pośladków i nie ma zamiaru uciec. I tu znakomitym rozwiązaniem jest to serum. Wspaniale wygładza, ujędrnia, tworzy jakby gęściejszą skórę i przy regularnym, sumiennym stosowaniu naprawdę radzi sobie z cellulitem. Oczywiście najlepsze efekty uzyska się, jeśli połączy się działanie serum z ćwiczeniami i lekką dietą. Naprawdę polecam. Stosuję je z przerwami od dwóch lat i spokojnie mogę powiedzieć, że jest to kosmetyk znakomicie przygotowujący do ogólnopolskiej, letniej akcji „Bikini”.
Numer 2 – krem ogórkowy
Moja nastoletnia miłość, która przetrwała ze mną już prawie 20 lat. Uwielbiam go! Mam mieszaną cerę, która lubi się błyszczeć, przetłuszczać, zapychać. Większość kremów, które teoretycznie powinny być dla mnie dobre, nie sprawdzały się do końca. Były za ciężkie, powodowały większe przetłuszczanie lub tworzyły zaskórniki. Ten krem tego nie robi. Jest lekki, świetnie nawilża, normalizuje pracę gruczołów łojowych i nie zapycha. Doskonale nadaje się pod makijaż i na noc. Małe zielone cudo, tanie jak barszcz, a takie magiczne. :)
Numer 3 – Bubel mydło pod prysznic (jagoda, porzeczka)
Aromatyczny owocowy sad w łazience o każdej porze roku. Zapach! To on jest jedną z tych cech mydła pod prysznic, która sprawia, że można zupełnie odurzyć się w apetycznym zapachu owoców porzeczki i jagody. Absolutnie owocowy i tak realny, że ma się ochotę przechylić butlę i wypić zawartość. ;) Mydło poza zapachem także świetnie się pieni, dokładnie myje i nie wysusza skóry. Fantastyczny produkt za grosze. Szalenie wydajny.
Moje podium mało tylko trzy miejsca, ale nie mogłam do swojego zestawu marzeń nie dorzucić jeszcze tych produktów. Są wspaniale, sprawdzone i niezawodne.
4. Balsam brązujący z serii Sopot – promienie słońca zamknięte w brązowej buteleczce, które w chwilę wyczarowują piękną, złocistą skórę.
5. Dwufazowy płyn do demakijażu – rach, ciach i po makijażu oczu. Nie szczypie w oczy, radzi sobie z wodoodpornymi cieniami i tuszem. nawilża okolice oczu. Można chcieć więcej? :)
6. Maska do włosów Masło Kakaowe – czekolada zamknięta w słoiczku. Pachnie obłędnie (chce się zanurzyć paluch i zjeść), a działanie ma takie, że moje wielokrotnie rozjaśniane włosy są. Nie wypadły i nie spaliły się. Regeneruje, nawilża i wygładza. Dzięki niej nie ma już na głowie dzikiego puchu. :)